czwartek, 26 kwietnia 2012

Troszeczkę na początek ;)


*Alex to główna bohaterka opowiadania, wersja pamiętnikarska, ponieważ tak najłatwiej mi się pisze :) Akcja rozgrywa się w latach 90-tych w Los Angeles* Życzę przyjemnego czytania, pierwsza część trochę krótka, ale jeszcze muszę coś dopracować :) *

 Weszłam tam. Stanęłam jak wmurowana, zaczęłam rozglądać się po wszystkich gościach, dość chwiejnie poruszających się po "sali" o ile można to pomieszczenie tak nazwać, zastanawiając się właściwie co ja tam robię.
Właściwie, musiałam dość dziwnie wyglądać, weszłam tam jak poparzona, nie wiedziałam czy dobrze robię, jednak musiałam.. musiałam coś z tym zrobić.. Ktoś chwycił mnie za rękę. Zaczęłam się szarpać, niekoniecznie osiągając cel którym było uwolnienie się z dość mocnego uścisku.. Dopiero po chwili zauważyłam że to ona. Wysoka, szczupła, zielonooka piękność.. Dziewczyna mojego byłego. Kiedyś się z nią przyjaźniłam, ale nie chciałam spotkania z nią, w sumie nie miałam się czego bać, przecież ona.. Chciała pogadać. Hmmm... No właściwie czemu nie, nie wiedziałam czego ode mnie chce, co mi zależało.
 - Cześć, możemy pogadać? - zapytała puszczając niepewnie moją rękę.
 - yy... Cześć, tak, jasne - odparłam po krótkim zastanowieniu, musiałam wyjść z szoku po tym że w ogóle ją tu spotkałam.
 - Co ty tutaj właściwie robisz? To impreza nie dla ciebie, chyba że..- jakby bała się dokończyć..
 - Chyba że co? - nie usiłowałam być dla niej nawet miła. Wiedziałam że nie warto, nie dla niej..
 - Chyba że ty też.. No wiesz.. bierzesz.. - odparła z lekkim zażenowaniem. Chyba sama była rozczarowana swoim zachowaniem.
 - Ja? Nie! Szukałam tylko.. - w tej chwili ktoś od tyłu mocno mnie przytulił, przerywając moją wypowiedź.
 Poczułam ulgę, mogłam się wywinąć od rozmowy z nią. Ale gdy następnym razem ją spotkam nie będzie tak łatwo. Odwróciłam się. Tak jak myślałam, to był on - Jason - chłopak którego kochałam, wbrew własnej woli. Niebezpieczny, chamski i wulgarny. Ale co ja poradzę.. zakochałam się w nim. Miałam wrażenie, że tylko ja potrafię z nim rozmawiać. Że tylko ja potrafię go zmienić. Wiedziałam że tam przyjdzie, nawet nie próbował mi się tłumaczyć tylko zaciągnął mnie do tańca.. Wiedziałam że już brał ale nie przeszkadzało mi to do czasu gdy nie zaczynał podskakiwać do wszystkich. Chciałam go stamtąd wyciągnąć i nie obchodziło mnie to czy będzie chciał. Wyjątkowo się go nie bałam, wiedziałam że mi przecież nic nie zrobi. Nie byliśmy ze sobą i nie zależało mi na dobrej opinii innych. Nie chciałam żeby zniszczył sobie tym życie. Zależało mi tylko na nim. Jakoś nie specjalnie miałam ochotę na taniec więc zaciągnęłam go w róg tego "pomieszczenia" i bez słowa się do niego przytuliłam. Czułam się wyjątkowo bezpiecznie i wiedziałam że jakoś sobie poradzę i go z tego wyciągnę. "Impreza" nie zdążyła się porządnie rozkręcić, zjawiła się policja z nakazem przeszukania wszystkich gości. W mieście panowała wyjątkowo niemiła atmosfera gdyż zamordowano 16-letnią dziewczynę. Chodziło również o gwałt ale on wiedział że jego to nie dotyczy więc bez problemu dał się przeszukać i przepytać. Jednak impreza nie mogła być kontynuowana. Musieliśmy wszyscy opuścić lokal i najlepiej udać się do domu. Nie chciałam tam wracać. Przecież uciekłam z domu. Między innymi dlatego tam przyszłam. Brakowało mi 2 miesięcy do pełnoletności. Jason był ode mnie starszy o pół roku i miał własne mieszkanie. Zawsze wiedział kiedy mam jakiś problem. Nie musiałam nic mówić, wiedział, że moi rodzice byli alkoholikami. Nie potrafiłam wytrzymać z nimi w jednym domu, nawet nic mnie tam nie trzymało. Nie zwracali na mnie uwagi, mieli gdzieś co robię, gdzie jestem i z kim jestem, dopóki nie byli na tyle nieprzytomni i nie potrzebowali mojej interwencji.. Tj. Pójścia do sklepu czy coś w tym rodzaju.. Dostawałam od nich kartę. Nigdy nie wiedzieli ile na niej dokładnie jest i może to nie w porządku, ale musiałam coś z tego mieć.. Nie zwracali na to uwagi, picie było dla nich najważniejsze. Miałam 10 lat kiedy moja starsza siostra wyprowadziła się w domu i wyjechała do Barcelony ze swoim narzeczonym... Od tamtej pory zaczęło się piekło.. Dosłownie nie wiedziałam jak sobie radzić z rodzicami, przez ostatnie 7 lat co najmniej 4 razy byli na odwyku.. Kochałam ich.. Tylko tak mogłam interweniować, ale zdałam sobie sprawę że to tak na prawdę nic nie da, tylko wrócili do domu i zaczynało się wszystko od początku... Od kiedy siostra wyjechała widziałam ją tylko raz.. ma cudowne życie, mówiła, że bardzo żałuje że mnie zostawiła, że jeśliby mogła, wzięłaby mnie ze sobą.. Tak, oczywiście... Nigdy się mną nie interesowała, tak samo z resztą jak rodzice.. Jason...  On wiedział o mojej sytuacji rodzinnej, jego rodzina wcale nie była lepsza, ojciec siedział w więzieniu za bójki i kradzieże, matka piła, dlatego gdy tylko skończył osiemnastkę postanowił się wyprowadzić od rodziców i od paru miesięcy proponował mi zamieszkanie z nim. W tej chwili nie pozostało mi nic tylko się zgodzić bo... co miałabym zrobić.. Kiedy byliśmy pod jego mieszkaniem coś nas zaniepokoiło.. Drzwi były otwarte.. Nie chciałam żeby tam wchodził, jednak on był zbyt odważny.. Pewnym krokiem wszedł do mieszkania. Zostałam przed drzwiami. Po chwili usłyszałam głośne "Kurwa!" moment później dodał "Alex, chodź. Nikogo tutaj nie ma" Cóż, mimo wszystko się bałam. Gdy weszłam.. Zamurowało mnie. Wszystko było porozwalane. potłuczone i połamane. Czułam się tam dziwnie choć nie pierwszy raz byłam u niego w mieszkaniu.
 - Podejrzewasz kogoś? - zapytałam łamiącym się głosem. Nie odpowiedział, usiadł na kanapie, właściwie jej szczątkach. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze, ale jednak nie było to w jego naturze... Chwilę później pozbierał się i odparł:
 - Wiesz... bo nie powiedziałem ci o wszystkim.. Miesiąc temu mój ojciec uciekł z więzienia.. Kurwa.. mogłem się spodziewać. Nienawidzi mnie.. Nienawidzi.. Matki z resztą też. Wiedziałem że będę miał przejebane że wyprowadziłem się z domu. Tylko.. skąd wiedział gdzie mnie szukać.. A może to nie był on. Pierwszy raz wolę żeby pił gdzieś z kolegami niż istniał w moim życiu. - Przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk z jeszcze większą siłą niż zwykle. Wiedziałam że jest źle, bardzo źle.
Próbowaliśmy ogarnąć mieszkanie, jednak dużo nie dało się zrobić.. Wszędzie walały się jakieś szczątki, ciuchy i inne tego typu rzeczy.. Pokazał mi pokój w którym miałam spać. Chyba tylko tam był jako taki porządek..
Przed snem przyszedł do mnie porozmawiać. Nawet dobrze, bo było mi strasznie smutno.
- Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał siadając na łóżku obok mnie.
- Nie, nie mogę zasnąć, za dużo wrażeń. - odpowiedziałam.. nie chciałam żeby widział, że coś się dzieje.
- Chciałem żebyś ze mną zamieszkała.. Nie myślałem że tak to będzie wyglądało...
- Ale jak? - popatrzyłam mu prosto w oczy, jednak chyba tego nie lubi..
- No spójrz na to mieszkanie.. Nic się chyba nie da zrobić.
- Nie martw się, jakoś sobie poradzimy, nie będzie tak źle.. Ale.. masz zamiar zgłosić to na policję?
- Właśnie się zastanawiam. Jeśli okaże się że to jednak był mój ojciec, będę miał przejebane jeśli wsadzą go do więzienia... - w tym momencie schował twarz w dłoniach.. było mi go szkoda.
- Czemu?
- Nawet nie wiesz jakich on ma znajomych, zrobią wszystko żeby zarobić, a on na pewno mi nie odpuści.. Matka jest na wolności.. Ona też jest do wielu rzeczy zdolna.. Chociaż w sumie to martwię się trochę o nią.. Pewnie gdzieś pije, a on może ją znaleźć..
- Nie bój się. Miejmy nadzieję że to nie był on.
Naszą rozmowę przerwało walenie do drzwi.. Było grubo po północy.
- Spodziewasz się kogoś?- zapytałam niepewnie..
- Nie.. o tej porze?- odpowiedział, po cichu zmierzając w stronę drzwi.
Okazało się że ktoś z sąsiadów zgłosił włamanie, ale dopiero bo paru godzinach.. Ktoś nas wyręczył, może to nawet dobrze. Zebrał się nam opieprz że nie zgłosiliśmy tego sami. Próbowaliśmy się tłumaczyć, że dopiero wróciliśmy. Policjanci obejrzeli mieszkanie i zapytali Jasona czy chce złożyć zeznania i założyć sprawę. Powiedział że złoży zeznania, ale nie chce nikomu składać zarzutów, gdyż nie jest niczego pewien.. Policjanci w końcu poszli, mogliśmy się nareszcie położyć spać. Jednak nie mogłam zasnąć, męczyły mnie wszystkie dzisiejsze przeżycia. W końcu urwał mi się film i zasnęłam.
Gdy się obudziłam zastałam koło łóżka karteczkę, że jeżeli obudzę się i nie będzie go w domu, to żebym się nie martwiła bo pojechał do sklepu po coś do jedzenia. Wstałam i poszłam do kuchni. Jeszcze go nie było, ale chwilę później usłyszałam dźwięk klucza w drzwiach. Przynajmniej jeden zamek nie był rozwalony, bo przed włamaniem drzwi były zamknięte tylko na jeden - dolny.
- Jason.. Niedługo pojadę do domu po moje rzeczy.
- No chyba nie myślisz że cię samą puszczę? Wiem jaki potrafi być twój ojciec.
- Właśnie. Dlatego pojadę sama bo gdyby cię zobaczył, nieźle by się wkurwił.. - powiedziałam, po czym przełknęłam łyk zimnej już kawy, i poszłam się ogarnąć.
- Ej.. Ale on ci coś może zrobić! Nie ma mowy, jadę z tobą i żadnego kurwa nie! Boję się o ciebie! - wypowiedział to stanowczo zakładając koszulę. - Nie będę cię później miał kurwa na sumieniu! -dodał..
- Nie rozumiesz, że będziemy mieć przejebane?- wyrwałam przez zęby.
- No dobra.. w takim razie nigdzie cię nie puszczę! - odparł, złośliwie się uśmiechając.. Nawet ten jego złośliwy uśmiech doprowadzał mnie do motyli w brzuchu.
- Dobra.... Jak sobie chcesz.. Ale poczekasz na mnie przed domem..
- Okej. Zbieraj się. - powiedział z triumfem..
Gdy już byłam gotowa, przed samym wyjściem objął mnie i powiedział
- Przepraszam.. Po prostu martwię się o ciebie, nie darowałbym sobie gdyby twój ojciec coś ci zrobił, a mnie by przy tym nie było. Nawet nie wiedziałbym co się z Tobą dzieje, nie mógłbym Ci pomóc..
Uśmiechnęłam się tylko i otworzyłam drzwi. Cieszyłam się, że mam takiego przyjaciela.. No właśnie.. Przyjaciela w którym się zakochałam..To takie głupie.. Wtedy nawet już o tym nie myślałam.
Gdy byliśmy na miejscu, na samą myśl o tym że mam wejść do tego mieszkania, zrobiło mi się jakoś... dziwnie.. Nie wiedziałam co tam zastanę i w jakim stanie będą rodzice.. Przełamałam się i weszłam.. Oczywiście.. Tak jak myślałam. Oboje pijani. Nie byli w stanie nawet nic powiedzieć, nie zrozumiałabym nic z ich słów.. To może nawet lepiej. Wcale mi nie zależało, chciałam jak najszybciej się spakować i stamtąd wyjść. Wzięłam najważniejsze rzeczy, pare koszul, 2 pary glanów, trampki, i kilka par spodni bluzki itp..  Po 15 minutach byłam już gotowa. Nie żałowałam ani tego że wychodzę z "rodzinnego" domu i nie mam tam zamiaru wracać, ani tego, że zostawiam "rodziców". Nie obchodziło mnie nawet jak sobie poradzą.. Zwykle to ja im usługiwałam, chodziłam do sklepu i szykowałam jedzenie... To upokarzające.. Teraz miałam to wszystko gdzieś. Jednak...gdy stamtąd wychodziłam.. poleciały mi łzy.. Nie wiedziałam czy smutku czy szczęścia.. Jason gdy mnie zobaczył, przestraszył się...
- Kurwa... Coś się stało? Czemu płaczesz? Nie zrobił ci nic?
- Nie.. Wszystko okej.. Czasem tak mam, że po prostu płaczę.. Cieszę się że już tam nie muszę mieszkać.. I dziękuję ci za wszystko..
- Za co dziękujesz? Za to że musisz teraz mieszkać w tym mieszkaniu? Serio nie ma za co dziękować...
- Uwierz mi, jest.. - uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę przystanku..
Zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do przyjaciółki.. Ale.. bałam się że byłaby na mnie zła.. Nienawidziła Jasona za to jaki był.. Nie potrafiłam tego zrozumieć, ponieważ dla mnie był całkiem inny.. Stchórzyłam.. Cóż, kiedyś do niej zadzwonię... może.. Wróciliśmy.. Poczułam ulgę i rozpakowałam się. Jason wpadł na pomysł żeby się odstresować na jakiejś imprezie. Nie miałam nic przeciwko. Miałam trochę oszczędności. Jakoś sobie poradzę - pomyślałam. Ale postawiłam warunek.
- Pójdę z tobą.. jeżeli nie będzie to taka "impreza" jak wczoraj.. No wiesz.. Z narkotykami i w ogóle..
- No co ty.. Z tobą tam bym nie poszedł.. Nie będę cię narażał. To ty wczoraj przyszłaś.
- Dopóki z tobą mieszkam.. Proszę.. Mógłbyś tam nie chodzić?.. Nie lubię jak bierzesz. Nie bądź na mnie zły.. Ale po cholerę ci to? Zniszczysz sobie tym życie. Pomyśl..
- Wiem.. Ale to nie jest takie łatwe.. Postaram się! Dla ciebie.. Dla ciebie nawet mogę przestać przeklinać..
Przytuliłam go z całych sił..
'Tak... postara się.. Szkoda tylko że gdy byliśmy na tej imprezie zostawił mnie na dosłownie góra 5 min... Wiedziałam po co poszedł.. Jak zwykle, mogłam się tego spodziewać, powinnam go lepiej pilnować.. Ale zaraz! Ja się mam za to obwiniać? To przecież nie moja wina. On traktuje mnie jak przyjaciółkę.. I jako ta właśnie przyjaciółka nie mam wpływu na to co robi.. Jakbym nie chciała, przecież go do niczego nie zmuszę.. Nie wezmę go na smycz przecież... Nie dość że brał, był do tego jeszcze pijany.. W drodze do domu zaczepiło nas dwóch facetów. Nie wyglądało to jakby nas chcieli zapytać o godzinę.. Nudziło im się najwidoczniej, byli dosyć starsi i nie przyjaźnie nastawieni do wszystkiego. Jason kazał mi odejść.. Dał mi klucze do domu. Nie chciałam iść, było po 22 i nie zamierzałam wracać sama.. Oddałam mu klucze i powiedziałam że pójdę do pobliskiego klubu.. Wiedział dokładnie gdzie to jest.
- Słuchaj, jak załatwię sprawę z tymi panami zaraz do ciebie przyjdę..- powiedział jak do dziecka... jakbym miała 10 lat..
- Dobra będę w klubie za rogiem- odpowiedziałam niechętnie, rzucając mu złośliwe spojrzenie..
Wiedziałam że bez bójki się nie obejdzie.. Byłam już trochę pijana i nie miałam ochoty się z nim kłócić. Miałam tylko nadzieję że wróci do domu cały.
Poszłam do klubu.. Spotkałam tam swoją przyjaciółkę. Nie mówiłam jej że mieszkam u niego.. Nie chciałam żeby wiedziała bo byłaby na mnie zła. Wiedziałam że nienawidziła Jasona.
- Twój ojciec cię szuka, ponoć uciekłaś z domu- powiedziała
- Tak, uciekłam, długa historia, nie mam ochoty opowiadać.. Wiesz... mam z nimi same problemy, kłótnie i takie różne...
- No rozumiem, ale u kogo teraz mieszkasz? - zapytała ze zdziwieniem.
- Wiesz... Nie chcę o tym rozmawiać, nie będziesz zadowolona..
- Tylko nie mów że się zgodziłaś... Mieszkasz u Jasona, tak? Powiedz!- Ciągnęła mnie za język.
W tej właśnie chwili do klubu przyszedł Jason. Nie było po nim widać żeby się bił. Od razu zaczęła się kłótnia między Georgią, bo tak się nazywała moja przyjaciółka, a nim. Jej uczucia do niego były w stu procentach odwzajemniane.. Może on nawet bardziej jej nienawidził. Nie potrafiłam tego zrozumieć, przecież dla mnie był całkiem inny.
- Ona u ciebie przecież kurwa nie może mieszkać!- krzyczała Georgia..
- Tak? To u kogo miałaby mieszkać? Jak na razie jestem jedynym który zaproponował pomoc. Jesteś prawdziwą przyjaciółką kurwa, tak? To dlaczego nie zaoferowałaś jej mieszkania u siebie? Przecież masz własne mieszkanie! U mnie ma przynajmniej lepiej niż u rodziców. Tak, prawda, może nie mam jakiegoś zajebistego mieszkania, ale usiłuję przynajmniej pomóc! - Jason serio był wkurwiony, nie mam pojęcia czemu się tak nienawidzili.
- Dobra kurwa! Zobaczymy, zobaczysz, nie będzie chciała z tobą mieszkać. Jeszcze się przekona jaki z ciebie frajer.
Nie mogłam tego słuchać.. Uciekłam z tego klubu.. Nawet nie zauważyli że zniknęłam.. Byli zbyt zajęci idiotyczną kłótnią więc nie chciałam im przeszkadzać. Szłam po prostu przed siebie nie mając pojęcia gdzie trafię i jak stamtąd wrócę. Weszłam do jakiegoś parku po drugiej stronie miasta. Usiadłam na ławce i najzwyczajniej w świecie zaczęłam płakać.. Płakać jak małe dziecko. Pokochałam swojego przyjaciela... Może być coś gorszego? Rodzice nie przejęli się moją ucieczką, Co prawda ojciec mnie szukał, ale pewnie dlatego że nie miał kto mu usługiwać. Najlepszy moment do rozmyślań.. Usłyszałam że ktoś biegnie, spojrzałam w stronę jednej ze ścieżek.. Zobaczyłam że to był on. Usiadł koło mnie na ławce :
- Dlaczego uciekłaś?- zapytał
- Nie chciałam wam przeszkadzać w rozmowie-  powiedziałam ze łzami w oczach zagryzając wargi.
- Powiedz szczerze.. Chcesz u mnie mieszkać?
- Żartujesz sobie kurwa, tak? Chcę.. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna..
- To dlaczego Georgia tak mówiła?
- Nie mam pojęcia! To kłótnia między wami, za wszelką cenę chcecie sobie dogryźć.. Ja nawet nie wiem za co wy się nienawidzicie..
- Po prostu.. Ale serio chcesz ze mną mieszkać?
- Ile razy mam ci powtarzać że tak? Bo się...- przytulił mnie, nie dając mi dokończyć wziął mnie za rękę i poszliśmy.. Zapomniałam nawet co chciałam wtedy powiedzieć..
Patrzył się na mnie tymi swoimi ciemno brązowymi oczami.. Przeszywały mnie dreszcze...
- Zależy mi na Twoim szczęściu- powiedział uśmiechając się. Otarł spływającą łzę po moim policzku, przytulił mnie z całych sił. Popłakałam się jeszcze bardziej, tym razem ze szczęścia..
Robiło się chłodno.
- Chodź do domu. Zmarzniesz.. - powiedział troskliwie, jak nigdy dotąd..
- Tak właściwie to gdzie jesteśmy? Nigdy tu nie byłam..
- To dobrze.. Nie powinnaś być tu sama.. Szwędają się tu dziwni ludzie.. Nawet za dnia lepiej tu nie przychodzić.
- A daleko mamy do domu?
- Trochę, jeśli się pospieszymy, może złapiemy tamtą taksówkę..- powiedział wskazując palcem na ulicę za nami.
Zaczęło lać. Zdjął bluzę i założył mi ją na ramiona.. Pomachał do taksówkarza. Podjechał trochę bliżej i wsiedliśmy do ciepłego samochodu. W drodze cały czas mnie przytulał. Nie umiem opisać co wtedy czułam... Oboje byliśmy trochę pijani, ale to akurat najmniejszy szczegół. Gdy dojechaliśmy pod dom przestało padać..
Następnego dnia mimo tego że miałam lekkiego kaca wstałam dość wcześnie, musiałam pojechać do Georgii, wyjaśnić jej, że albo zaakceptuje moją przyjaźń z Jasonem, albo o naszej może zapomnieć, ponieważ przyjaciółka tak się zachowywać nie powinna.. Co mi zależało, w sumie i tak ostatnio relacje pomiędzy nami były dość napięte i albo okaże się dobrą przyjaciółką, albo będę miała potwierdzenie tego że się na nią nie nadaje.. Mniej więcej o ósmej byłam już gotowa do wyjścia, Jason właśnie wstał, oczywiście chciał jechać ze mną, ale tym razem się nie zgodziłam, rozumiałam że martwi się o mnie ale nie może przecież traktować mnie jak dziecko.. Trochę się bałam, nie znałam dosyć dobrze okolicy, ale jest w końcu dzień, nic mi się nie stanie, znam adres Georgii i najwyżej zapytam kogoś o drogę. Uhh. Nie było tak źle, jakoś trafiłam.. Drzwi otworzył mi jej chłopak, byłam zdziwiona, tak wcześnie? Może niepotrzebnie się o tej porze pakuję do niej, ale trudno, widocznie u niej spał. Wystraszyłam się na początku, ale kto by tak nie zareagował? Przychodzisz sobie do przyjaciółki a drzwi otwiera ci wysoki, napakowany brunet nadający się na boksera. Reakcja? Odwrót i w nogi. Ale na szczęście go znam.. no, może nie na szczęście, nie przepadam za nim i między innymi o tym chcę porozmawiać z Georgią. Skoro ona czepia się Jasona, to ja równie dobrze mogę czepiać się.. jak mu tam.. Chyba Chez.. Tak, na pewno Chez, cóż, dawno go nie widziałam, w sumie rzadko z nim rozmawiam, nie ma o czym.. Nie wykazuje wyjątkowo wysokiego poziomu inteligencji i myśli że nadrobi to mięśniami i jakimiś dziwnymi odzywkami z filmów. Muchy by nie skrzywdził, ale jego wygląd robi wrażenie, no niekoniecznie pozytywne, nie wiem co Georgia w nim widzi, może to że ma kasę, ale ja tam nie wnikam w jej relacje z nim. Nawet nie chcę tych relacji znać. Nie o tym przyszłam tu rozmawiać. Zapytałam czy jest Georgia w domu.
-Tak- odparł grubym tonem, jakbym była nie zbyt mile widzianym gościem- Jest, czekaj chwile, ubrać się musi..
Ubrać.. Okej, nie chcę wiedzieć co tam się działo, ale w tej chwili właśnie zobaczyłam że miał na sobie tylko byle jak założoną koszulkę i bokserki. Zrozumiałam.. Nienajlepszy moment wybrałam sobie na odwiedziny. Kurwa.. jaka ja jestem głupia.. No dobra, nic przecież już nie zrobię, nie powiem, że jednak nie chcę z nią rozmawiać, przeproszę i sobie pójdę, albo powiem że przyjdę później. Teraz musiałam tylko czekać i pamiętać żeby nie popatrzeć w oczy temu przerośniętemu idiocie.. Ja w przeciwieństwie do Georgii nie powiem jej co tak na prawdę myślę o jej chłopaku, tak jak ona to robi mówiąc o Jasonie, co prawda nie jest moim chłopakiem, ale to nie fair...
Przyszła. Była zaspana, czyli jednak nie.. uhh.. przez myśl mi to nie przejdzie.. No tak, wiem, jest w takim wieku że.. ale nie jednak nie, na szczęście, o wiele lepiej czułam się z myślą, że ją obudziłam niż jakbym przerwała jej "romantyczne chwile" z jej jakże "cudownym" chłopakiem.. Po cholere ja w ogóle o tym myślę.. Dobra, nie wyobrażam ich sobie razem w łóżku, ale to nie moja sprawa.
-Cześć, co tak wczoraj uciekłaś?- zapytała zaspanym strasznie głosem zapraszając mnie do mieszkania..
-No wiesz, nie chciałam przeszkadzać wam w kłótni.. - odpowiedziałam trochę ironicznie.. - coś wynikło z waszej rozmowy?
-To co słyszałaś, Jason niedługo po tym jak uciekłaś pobiegł za tobą.. - powiedziąła- Wiesz.. chyba serio mu na tobie zależy, na przyjaźni z tobą.. nie powinnam się w to mieszać, jesteś już duża, wiesz co robisz- fajnie, cieszę się, powiedziała jak do dziecka, jest co prawda 4 lata ode mnie starsza i jak do tej pory traktowała mnie jak młodszą siostrę, ale no bez przesady, nie trzeba się tak do mnie zwracać.. Mniejsza z tym, ulżyło mi gdy to usłyszałam..
-Cieszę się że tak mówisz, w sumie przyszłam do ciebie po to żeby to wyjaśnic i muszę przyznać, że poszło wyjątkowo łatwo- uśmiechnęłam się..
Chez siedział przy nas bardzo cichutko, udając że rozumie całą rozmowę, tak na prawdę nie wiedział o co chodzi i nie chciał się wtrącać, uznał chyba że to zbyt inteligentny temat jak dla niego i stwierdził że zrobi kawę, odmówiłam, ponieważ nie chciałam tam zbyt długo siedzieć.
-Na pewno?- spytał jedynie z uprzejmości i dlatego też, że siedziała tam Georgia..
-Na pewno- rzuciłam niechciany uśmiech.. - piłam kawę przed wyjściem- dodałam..
-Georgia, w sumie to ja chyba już pójdę, chciałam się tylko dowiedzieć coś o tej rozmowie, i dziękuję ci, że tak uznałaś, przepraszam że cię obudziłam – powiedziałam wstając do wyjścia...
-Nie musisz przepaszać, ja Cię powinnam przeprosić, że naskoczyłam tak na Jasona, relacje między nami nigdy nie będą dobre, ale postaram się przynajmniej nie wpierdzielać w twoje życie.
-To ja już idę chyba, do zobaczenia, cześć Chez..- odparłam..
-Do zobaczenia- uśmiechnęła się Georgia.
-Cześć! - krzyknął prawie Chez, podnosząc rękę na pożegnanie..
Wrócić było łatwiej niż tam dojść, ale jak na razie nie chciało mi się iść do domu, postanowiłam poszwędać się po mieście. Miałam przy sobie trochę kasy, musiałam jeszcze poczekać 2 miesiące, żeby dali mi jakąś legalną pracę, a z dorabiania jak na razie utrzymać się nie mogłam. Nie było tak źle, jakoś sobie radziliśmy, Jason nie miał pracy, ale jego starszy brat pomagał mu finansowo, co miesiąc przelewał mu pewną sumę. Zapomniałam dodać, jego brat jest agentem nieruchomości i całkiem nieźle zarabia, ale niestety strasznie dalego.. w Bułgarii, słyszałam o nim tylko, nigdy go nie widziałam. Tak sobie szłam, nawet nie wiem dokąd, myśląc o Jasonie, kocham go, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Jak tu się nie zakochać w brązowookim brunecie, wzrostu ponad 183, o hipnotyzującym spojrzeniu i zabójczym uśmiechu? Jest taki przystojny! Do tego przy nim czuję się tak... bezpiecznie.. Zdałam sobie sprawę że myślę tak już godzinę, błądząc po alejkach Los Algeles, nie wiedząc nawet gdzie jestem.. Do tego te moje rozmyślenia.. "On jest taki przystojny i wgl.." kurwa mać. Alex, wróć na ziemię! Co się ze mną dzieje, mówię jak jakaś wytapetowana lala w reklamie proszku do prania, albo jak jedna z dziewczyn w mojej szkole zaliczająca się do szkolnej "elity" gdy zobaczyła jakieś "ciacho" które koniecznie musi być jej.. Jak ja takiego czegoś nienawidzę! Ja Jasona po prostu kocham, bez względu na to jaki jest, nic mi w nim nie przeszkadza. No może poza tym że ćpa.. Ale ja go z tego wyciągnę, muszę go z tego wyciągnąć, nie pozwolę żeby zmarnował sobie tym życie. No po prostu nie mogę na to pozwolić, będę się obwiniała. Może niektórzy uznaliby mnie za "oślepioną" miłością, ale tak nie jest, wiem co robię i znam umiar. Dobra koniec! Muszę się ogarnąć i wracać do domu. Nic nie kupiłam, ale to może i dobrze. Przyznam że takie błądzenie po wielkim mieście i rozmyślanie jest całkiem przyjemne..
Jakąś godzinę później byłam już pod domem, zawędrowałam strasznie daleko, wcale późno nie było, było dopiero po drugiej, fakt, nie miałam zegarka i nie miałam jak sprawdzić godziny, ale myślałam że jest później. Weszłam do mieszkania, Jason był z kolegami.
-Gdzieś ty była? Nawet nie wiesz jak się martwiłem o ciebie.- cóż za powitanie.
-Nie miałam zegarka, nie musisz się martwić.. Ponoć jestem już duża..- odparłam z dumą..
-A któż to taki? Noo... to teraz Jason sobie panienki przyprowadza do domu? - ironiczny żart.. nie śmieszny.. nie lubię takich ludzi..
-Spencer kurwa! Przestań! To Alex, moja przyjaciółka, mieszka u mnie, bo uciekła z domu.. I bez głupich żartów, bo szybciej stąd wylecisz niż przyszedłeś! - oo jak miło! Jason mnie broni.. Chciałam się uśmiechnąć, ale stałam tam trochę wmurowana..
-No to może nas przedstawisz swojej koleżaneczce?
-No jakże mógłbym was nie przedstawić.. Nawet bym nie śmiał.. Spencer, jako pierwszy..- podałam rękę, ale od samego początku jakoś go nie lubiłam..- David, Michael, Paul, Louis, Matthew..- no jedyny Michael wydawał się sympatyczny, i miły.. No może reszta też trochę, ale chyba do niego byłam najbardziej przekonana.. Ale Spencer? Uhh.. Załamka.. Przystojny, ale taki.. hmm.. egoista i frajer, nikogo nie obrażając.. Z resztą nawet Jason wyglądał jakby za nim nie przepadał.. Mniejsza z tym, przywitałam się, poszłam do swojego pokoju i założyłam słuchawki na uszy, lubię ciężką muzykę.. No cóż, czasem przez to czego słucham i jak się ubieram ludzie uznają mnie za dziwadło..Jason taki nie jest, co prawda on nikogo nie krytykuje, ale mnie w szczególności.. Poza tym on tak jak ja, chodzi w glanach, koszulach, pełno ćwieków, bojówki, zaliczamy się do ... mniejszości w mieście.. Punków, metali, skinheadów i takich różnych w Los Angeles jest na prawdę mało. Rzadko na drodze spotyka się takie osoby, a jeśli już to gdzieś na obrzeżach miasta.. Subkultury nie są za bardzo akceptowane w szkołach, a zwłaszcza w tej do której ja chodzę. Na szczęście są wakacje..
-Co u ciebie mała?- mała.. nienawidzę tego określenia, zwłaszcza wypowiadanego przez Spencera który właśnie wszedł do mojego pokoju..
-W porządku- gdybym tylko umiała zabijać wzrokiem miałabym Spencera na sumieniu..- Po co przyszedłeś?
-Coś widzę że nie chcesz ze mną rozmawiać..
-A mam o czym?!
-Dobra, dobra, nie krzycz już sobię idę..
-Nie wracaj..
-Po co on cię tu w ogóle sprowadził.. Nie rozumiem go..
-Twój dom? Nie! Więc się kurwa nie wpierdalaj w nie swoje sprawy.. Może Jasonowi pasuje to że z nim mieszkam? Nie twój kurwa interes.
-Pogadać chciałem, ale widzę że z tobą się nie da. Pierdole.. Co za szmata.. Co on w tobie widzi!?- te słowa doprowadziły mnie do stanu wyjątkowego wkurwienia.. Wybiegłam z mieszkania mając gdzieś co zrobię i jak na to zareaguje Jason..
Przebiegłam parę ulic i zatrzymałam się na jakimś kompletnym zadupiu.. Nie wiedziałam dlaczego naskoczyłam tak na Spencera, w sumie nic mi nie zrobił.. Kurwa! Zaczęło lać.. Nie wrócę do domu. Nie mogę teraz tego zrobić, wglądałoby to głupio. Ucieka- zaczyna padać i wraca.. Niee. Nie mogłam tak zrobić, muszę być twarda.. Usłyszałam, że ktoś biegnie, zza rogu wybiegł zdyszany Jason..
-O kurwa! Powinnać startować w jakichś biegach długodystansowych. Czemu uciekłaś? Coś Ci Spencer zrobił?
-Nie, ale mnie wkurwił... Powiedziałam mu że nie chcę z nim gadać i stwierdził że niepotrzebnie mnie "sprowadzałeś" do siebie.. Jak mu powiedziałam że to nie jego sprawa i żeby się nie wtrącał.. nazwał mnie szmatą.. -nie wytrzymałam, zaczęłam płakać, nie wiedziałam dlaczego, nie przejmowałam się że mnie tak nazwał, byłam wkurwiona, i to może dlatego..
-Mogłaś mu coś odpowiedzieć, dobre masz gadane przecież! - uśmiechnął się.. Pierwszy raz popatrzył mi głęboko w oczy, zawsze myślałam że tego nie lubi, bo odwracał wzrok.. Chciałam coś powiedzieć, ale nagle mnie pocałował.. POCAŁOWAŁ MNIE! Rozumiecie??? Pocałował.. Chłopak w którym kocham się już koło dwóch lat mnie pocałował!! No nie wierzę.. Zrobiło mi się gorąco.. za chwile zimno.. jednak nie! Gorąco.. Uczucie nie do opisania.
-Już wszystko okej? Możemy wracać? Przeziębisz się..- powiedział troskliwie.
-A oni dalej tam są?
-Nie masz się czym martwić.. Spencera nie ma..- odpowiedział..
-To chodźmy- uśmiechnęłam się
Objął mnie i tak w objęciach wracaliśmy do domu, było mi strasznie zimno mimo że było lato.. Nie często tu pada, ostatnie 3 dni leje jak z cebra... Niedługo powinno przestać.. I tak jak myślałam, weszliśmy do mieszkania i przestało.. No cóż za szczęście..
-O!! Nasza piękność wróciła! - krzyknął Matthew.
-Ty sobie Mat uważaj! - zaśmiał się Jason..
-Noo co?! A może nie piękność? - zauważyłam że był już trochę podpity.. Jason popatrzył na mnie..
-Mokra piękność.. Alex przebierz się bo się przeziębisz- znów jak o dziecka, chyba zaczynam się przyzwyczajać..
-Tak jest! - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju, tym razem atmosfera była dużo lepsza.. W końcu nie było Spencera, ale też dlatego że w tej chwili nic nie zepsuje mi humoru.. Cały czas miałam przed oczami tamten moment.. Nie mogłam uwierzyć że na prawdę to się stało. Bałam się że to tylko taki głupi sen..

niedziela, 4 marca 2012

Witajciee :D

Postanowiłam założyć bloga z opowiadaniem :) Opowiadanie o miłośći.. i nieszczęśliwej nastolatce.. Dobra na razie nic więcej nie piszę, niedługo dodam pierwszą część opowiadania, mam nadzieję że się spodoba. Paa :)